Kazimierz Greń kandydatem na prezesa PZPN
2007-01-23
Kazimierz Greń, prezes Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej, jest jednym z kandydatów na następcę Michała Listkiewicza na fotelu prezesa PZPN. Według niego minister sportu Tomasz Lipiec zawieszając związek piłkarski zadziałał pod publikę
Minister sportu Tomasz Lipiec zawiesił obecne władze Polskiego Związku
Piłki Nożnej w ostatni piątek. Kuratorem związku, który ma zadbać o
wyczyszczenie polskiej piłki, minister Lipiec ustanowił Andrzeja Rusko,
prezesa spółki Ekstraklasa S.A.
Już następnego dnia "na giełdzie" pojawiły się dwa nazwiska kandydatów
na miejsce zawieszonego prezesa PZPN Michała Listkiewicza. Są to:
Ryszard Czarnecki, eurodeputowany Samoobrony, i Kazimierz Greń, szef
Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej.
Nie jestem człowiekim Listkiewicza
Kazimierz Greń przez obserwatorów polskiej sceny piłkarskiej jest
postrzegany jako człowiek Listkiewicza. Prowadził ostatni zjazd
sprawozdawczo-wyborczy, na którym Listkiewicza wybrano na kolejną
kadencję prezesem PZPN.
- Nigdy nie byłem i nie będę niczyim człowiekiem. Jestem kojarzony z
prezesem Listkiewiczem, ale zawsze miałem swoje zdanie. Najlepiej o tym
świadczą posiedzenia zarządu związku. Zawsze głośno mówiłem o tym, co
złego dzieje się w polskim futbolu. Nie zwracałem uwagi na to co myśli
prezes - mówi Greń.
Rzeszowski prezes twierdzi, że ma m. in. poparcie sporej grupy
nieskompromitowanych działaczy piłkarskich. Nie chce jednak na razie
ujawniać ich nazwisk. - Moją kandydaturę zgłosili m. in. znani
politycy, piłkarze i działacze. Sam jestem człowiekiem spoza starego
układu. Pierwszą kadencję jestem członkiem zarządu PZPN. Nigdy nie
byłem sędzią ani obserwatorem. Nie dawałem i nie brałem łapówek i
takich samych ludzi mam wokół siebie - tłumaczy.
Wybory nowych władz PZPN mają odbyć się 31 marca. To termin wyznaczony
jeszcze przez stary zarząd. Minister Lipiec lub komisarz Rusko mogą go
jednak zmienić.
Co Kazimierz Greń sądzi o kontrkandydacie?
- Nie dam się naciągnąć na ocenę Ryszarda Czarneckiego. Ja zajmuję się
sobą. Mam program naprawy i tylko o nim myślę - kwituje Kazimierz Greń.
Jednak szczegółów swojego programu nie chce na razie zdradzić. - Nie
chcę powtarzać, że trzeba walczyć z korupcją, czyścić polskie kluby. To
powtarzanie sloganów. Mam konkretne pomysły, jak naprawić polską piłkę,
ale na razie o nich nie powiem. Nie chcę, by rozgorzała dyskusja o
moich pomysłach, gdy do wyborów jest jeszcze tak daleko. Nie ukrywam
też, że zależy mi na tym, by zachować je jak najdłużej w tajemnicy, bo
są dość nowatorskie. Nie chcę, by je ktoś podchwycił. Powiem jedynie,
że w polskiej piłce halowej moje metody się sprawdziły. Coraz więcej
znaczymy w Europie. Widać nas i mówi się o nas. Moje metody sprawdziły
się także na Podkarpaciu - opowiada Kazimierz Greń, który w PZPN
szefuje kadrze Polski w futsalu.
Minister się pospieszył
Prezesowi Podkarpackiego ZPN nie podoba się decyzja ministra Tomasza
Lipca o wprowadzeniu do PZPN zarządu komisarycznego. Według niego
komisarz nie jest w stanie na obecnym etapie zrobić więcej niż zrobił
zawieszony zarząd. - Decyzja ministra była bardzo pochopna. Przecież
zarząd PZPN zwołując zebranie sprawozdawczo-wyborcze na 31 marca podał
się tym samym do dymisji. Na dwa lata przed końcem kadencji. Poza tym
zmieniliśmy już statut związku, ordynację wyborczą, zlikwidowaliśmy sąd
koleżeński, czyli zrobiliśmy wszystko, czego oczekiwał minister sportu.
Więc po co było wprowadzać do związku komisarza. Może zmieni termin
wyborów. Przesunie je np. o tydzień. To działanie pod publikę. Sejmu
się nie rozwiązuje, gdy złapie się jakiegoś posła, np. na jeździe po
pijanemu - tłumaczy Kazimierz Greń.
Rzeszowski działacz widzi poważne zagrożenie po ostatniej decyzji
ministra Lipca nie tylko dla polskiej piłki, ale dla wizerunku naszego
kraju za granicą. Uważa, że ta decyzja może przynieść Polsce konkretne
straty. - FIFA i UEFA mogą wykluczyć Polskę z rozgrywek
międzynarodowych. Zarówno klubowych jak i reprezentacji. Teraz, kiedy
po raz pierwszy w historii Polska ma realne szanse zagrać w
mistrzostwach Europy. Ale jest jeszcze większy problem. W kwietniu UEFA
podejmie decyzje, gdzie będą rozgrywane mistrzostwa Europy w 2012 roku.
Polska i Ukraina starają się o organizację tej imprezy. Jak zostaniemy
wykluczeni odpadniemy z rywalizacji. Stracimy nie tylko na prestiżu.
Nie będzie dodatkowych pieniędzy z UE, szybkiego rozwoju
infrastruktury, tysięcy kibiców z całej Europy, którzy zostawiliby w
Polsce miliony euro. Działanie na pokaz pana ministra może przynieść
Polsce wielkie straty - uzasadnia Greń.
Źródło: Gazeta Wyborcza