Pokrętnie piszą umowy. Później każą płacić za mieszkania więcej. Nakładają kary na klientów za spóźnianie się z zaliczkami. Sami jednak mogą spóźniać się z budową bezkarnie. To wnioski z kontroli Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów u deweloperów.

Deweloperzy się rozbestwili. Wiedzą, że ludzie potrzebują mieszkań i perfidnie wykorzystują koniunkturę. Oszukują klientów jak mogą - wynika z kontroli UOKiK. Urzędnicy sprawdzili 500 umów stosowanych przez 200 deweloperów. Raport jest zaskakujący.

Cenniki podawane przez deweloperów są nieprawdziwe. Firmy albo podają ceny netto, albo specjalnie zaniżają ceny w reklamówkach, by złapać klienta. Jak już go sprowadzą do biura i podpiszą z nim umowę, zaczynają się "schody". Nagle okazuje się, że cena mieszkania była tylko "orientacyjna". A ponieważ rosną ceny materiałów budowlanych, deweloper zastrzega sobie podwyżkę. I to nawet dwukrotną. Jeśli natomiast rezygnujesz z tej umowy, tracisz zaliczkę albo płacisz horrendalnie wysoką karę. To samo dotyczy opóźnień w płaceniu rat. Kara za jeden dzień zwłoki może wynieść nawet 36,5 proc. odsetek rocznie.

Ale to nie wszystko. Deweloperzy nagminnie oszukują też na reklamacjach. Próbują wmawiać ludziom, że reklamacje można składać do 5 dni po odbiorze mieszkania. Tymczasem UOKiK przypomina, że mamy na to 10 lat.

Sprawą zainteresował się minister budownictwa Andrzej Aumiller. Zapowiedział rychłe uchwalenie ustawy o nabywcach mieszkań. Ustawa ma zabronić deweloperom tego rodzaju praktyk jak ukrywanie prawdziwych cen. Ponadto ustawa nakaże bankom tworzenie tak zwanych rachunków powierniczych dla deweloperów. Klienci nie będą już wpłacali pieniędzy na konto dewelopera, lecz właśnie na ten rachunek. Bank odda te pieniądze deweloperowi dopiero wtedy, gdy ten wyda klientowi klucze do mieszkania.

Źródło: "Dziennik"