Ankara zapowiedziała wczoraj, że jest gotowa otworzyć jeden port i jedno lotnisko dla statków i samolotów z Cypru. Takiego zwrotu wydarzeń nie spodziewał się chyba nikt, skoro Turcja do tej pory stanowczo odmawiała otwarcia portów. Utrzymana przez Turków jednostronna blokada Cypru była powodem, dla którego Komisja Europejska chciała zamrozić osiem „rozdziałów negocjacyjnych” w rozmowach z Turcją.

Zamrożenia negocjacji domagała się Republika Cypru, która od ponad ćwierćwiecza pozostaje w ostrym konflikcie z Turcją o północną część wyspy. Od 1974 r. Istnieje tam bowiem państwo cypryjskich Turków uznawane tylko przez Ankarę.

Jeśliby doszło do odblokowania portów, byłby to ważny krok, żeby przełamać impas w negocjacjach akcesyjnych z Turcją – komentował szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso. Turków pochwalił też fiński minister spraw zagranicznych Erkki Toumija, choć zastrzegł, że to za mało.

Zdaniem dyplomatów w Brukseli deklaracja Ankary to nic innego jak sprytny manewr dyplomatyczny. Turcy wiedzieli, że ich oferta zostanie odrzucona przez cypryjskich Greków. Turcy w zamian oczekują bowiem, iż Unia zezwoli na loty międzynarodowe do „tureckiego” Cypru Północnego. W oczach Greków takie loty oznaczałyby uznanie odrębności tureckiej części wyspy.-Nigdy się na to nie zgodzimy- oświadczył wczoraj rzecznik cypryjskiego rzadu.

Źródło: Gazeta Wyborcza